niedziela, 1 grudnia 2013

Subiektywny ranking zabawek, których twórcom nie podałbyś ręki.

Nie lubię podkreślania subiektywności opinii. Każda jest subiektywna. Tytułując serię następnych notatek miałem zatem na myśli to, że nie prowadzę żadnych bieda-badań opinii ani też nie wnikam w psychologiczne i pedagogiczne walory rozmaitych produktów skierowanych do, także moich, dzieci. Jestem po prostu ojcem dwojga urodzonych w listopadzie maluchów. A to oznacza, że od początku tego miesiąca rok w rok mam w domu wylew świętej rzeki Prezent. Ze wszech stron płyną podarki, na które ostatecznie zabrakłoby miejsca nawet w rezydencji Blake'a Carringtona. A obok tego dociera do nas reklama, szukamy podarunków dla koleżanek i kolegów naszych pociech czy też dzieci z rodziny. Bywamy w sklepach, znamy życie, wiemy jak jest. I co jest.

Zdarzają się zatem zabawki - gwiazdy. Mądre, do których chce się wracać. Ładne. Zdarzają się także gwiazdy dwutygodniowe. Są takie zapomniane przedmioty, które niby mają wszystko, czego trzeba a jednak pokrywają się kurzem jak puchary zdobyte w zamierzchłych latach przez polskich piłkarzy. Są także spektakularne odkrycia. A także powroty. Radość na wieczność, która u dzisiejszych milusińskich trwa jakieś dwa dni.

Właśnie. Przyzwyczajone do coraz to nowych podarków dzieciaki jakoś krótko się cieszą. W 86' dostałem na gwiazdkę maleńki zestaw lego Astro Dasher:


Łatwo zauważyć, że mamy tu jakieś 20 kloców i ludzika. Wtedy był to dla mnie cały kosmos. Dziś? Umówmy się, tato... fajny, gdzie reszta!

W ogóle produkujemy za dużo rzeczy. W czwartek wróciłem z Forum Promocji Województwa. Przywiozłem kolejny plastikowy jednorazowy długopis i jakieś etui na notes. Po co to się robi, na co to wszystko? Czemu długopisy nie mogą mieć chociaż wymiennych wkładów? Czemu jako gadżetów nie rozdaje się kiążek? Ano nie wiem.

Ale miał być ranking zabawek. Więc miejsce dziesiąte ale za to pewne na liście zajmują

Śmieciaki.

Tak, śmieciaki. Zabawka, której bohaterami są stwory mieszkające na śmietniku. Czego tam nie ma! Pojazdy i duchy (tak, duchy ze śmieci!). Kilka serii paskudnych jak listopadowy zmierzch plastikowych figurek.


Oczywiście mogę nie mieć racji a ktoś zaraz powie: ale słodkie i fajne. No nie. Nie widzę szans, aby moje dzieciaki jakoś się tym zabawiły. Wygląda raczej na zabawkę z serii "kolekcjonuj do emerytury". Czyli jedna po drugiej po trzeciej - kupujesz kolejne śmieciaki. W następnej paczce! Tam to musi być zabawa! Nie ma... To w następnej!

Śmieciaki zatem na dziesiątym, bo przynajmniej nie są to lalki-syrenki, których suknie zmieniają się w rybie ogony... Ale o tym będzie później.



1 komentarz:

Grover pisze...

Biegnę donieść, że w TV reklamują 5 serię można zebrać "brudną pieluchę" i EXTRA SUPER UNIKAT "złotą kupę"... KURTYNA.